Opis
W międzyczasie – Piotr Mildner
- Wymiary: 150×212
- Liczba stron: 352
- ISBN: 978-83-63851-12-5
- Wydawnictwo: Akasha
Autor spędził ponad pół wieku mieszkając i pracując pod różnymi szerokościami geograficznymi, od Europy przez Kaukaz po Centralną Azję.
Otwarte oczy na ludzi, ich zwyczaje, kulturę utwierdziły go w przekonaniu, że wszyscy są sobie równi, do siebie podobni, że mają zbliżone pragnienia, tęsknoty, troski i że cieszą ich zwykłe codzienne radości.
Książka zawiera 26 felietonów, będących zapisem jego myśli, wspomnień i refleksji. Często codzienne przedmioty czy odwiedzane kiedyś miejsca stają się punktem wyjścia do rozważań bardziej ogólnych.
Jak sam pisze:
“Ta książka to wąska szczelina, w której przez ledwo uchyloną furtkę widać ogród pełen barwnych wspomnień, czasem kontrowersyjnych refleksji o życiu, opowieści i anegdot splecionych uniwersalną prawdą, według której najważniejsza jest przyszłość, bo to właśnie w niej przyjdzie nam spędzić całą resztę życia.”
Czytelnik dowie się z książki wielu ciekawostek kulinarnych, podróżniczych czy o niezwykłych postaciach, których historie zaintrygowały autora. Sporo uwagi autor poświęca też lekturom, które miały wpływ na jego postrzeganie świata.
Lekki język i ciekawe tematy sprawiają, że felietony czyta się jednym tchem.
***
Moje życie w dużej części upłynęło na podróżach. W ich trakcie spotkałem bardzo wielu ludzi, których podziwiałem za to, że potrafili być duszą towarzystwa. W młodości, kiedy zdobywałem szlify międzynarodowego handlowca, bawiłem na firmowych kolacjach, a to w Paryżu, a to w Rio, a to w Genewie, Madrycie, Londynie i wielu innych miejscach, z moją ulubioną Centralną Azją włącznie.Podczas kolacji albo po niej, w hotelowym barze, starsi koledzy opowiadali anegdoty. Byli swobodni, uśmiechnięci, w zanadrzu mieli zawsze coś ciekawego, zabawnego, pouczającego. Młodsi słuchali ich z uwagą, oczekując zaskakującej puenty. W duchu zazdrościli im znajomości świata, swobody wypowiedzi, pięknego języka, no i odwagi, której niewątpliwie trzeba, by zabierać głos w towarzystwie.Nie posiadłem jeszcze wówczas owej sztuki – sztuki opowiadania. Jej nabycie wymagało czasu. Zresztą – tak wtedy myślałem – jakież to ciekawe anegdoty mógłby opowiadać ktoś, kto spędził młodość w socjalistycznym kraju? Poza tym moja znajomość języków obcych pozostawiała wiele do życzenia. Chciałbym tu od razu podkreślić, że sprawne porozumiewanie się w jakimś języku nie daje jeszcze umiejętności znalezienia odpowiednich słów, kiedy przychodzi zmierzyć się z przedstawieniem jakiegoś zdarzenia. A już na pewno do tego nie wystarcza. Potrzebna jest sztuka snucia opowieści: dobierania tematu, rozwijania wątku, budowania napięcia, wreszcie puentowania. Niektórzy pewnie rodzą się z takim talentem, inni budują go w sobie. Dziś z jednej strony jest to łatwiejsze, bo dzięki nieznanemu wcześniej ludziom poszerzeniu horyzontów poznawczych mamy o czym opowiadać, a z drugiej strony trudniejsze, bo zwyczajnie brakuje nam narzędzi – przedmiot taki jak retoryka, niegdyś podpora artes liberales, od dawna nie figuruje w programach szkolnych. Na szczęście jeśli się chce, cenną sztukę opowiadania można wytrenować, choć łatwe to bynajmniej nie jest.Od tamtych czasów, gdy byłem tylko słuchaczem, minęły lata. Trochę więcej wiem o świecie, pochłonąłem sporo książek, mam niemały bagaż przeżyć, nabrałem odwagi, chętnie opowiadam.
W każdy piątek, jak powiedziałem, dom pachnie ciastem. Ale nie tylko. W powietrzu przemykają też historie szukające słowa. Wiedzą o tym nasi przyjaciele. I pukają do drzwi. Czasem przynoszą własnej roboty nalewki z aronii, pigwy albo orzecha. Bywa, że zapalimy cygaro, włączymy nieabsorbującą muzykę, pogadamy o tym i owym. Lecz tak naprawdę wszyscy liczą na opowieść z „szerokiego świata”.
Gospodarzowi wypada spełnić oczekiwania gości, więc…
Dawno, dawno temu, ani za górami, ani za lasami, tylko w Szkocji, było sobie dwóch przyjaciół. Trudnili się komiwojażerką. Każdego dnia przemierzali kraj, by sprzedać „potrzebną w każdym domu maszynę do szycia”. Nocowali w dwuosobowych pokojach tanich zajazdów, rano pili słabą kawę, zjadali tosta, płacili gotówką i jechali dalej. Pewnego dnia sprzedali więcej maszyn niż przez cały tydzień. Chcąc to sobie wynagrodzić, postanowili zatrzymać się na noc w typowym szkockim zamku, takim jak Carberry Tower, tylko nieco mniejszym.
Na drzwiach wisiała tabliczka z napisem „Bed & Breakfast” i dzwonek z łańcuszkiem. Drzwi otworzyła wyglądająca na zamożną elegancka kobieta, która, jak się wkrótce okazało, była właścicielką owego domu z wieżyczkami. Z uśmiechem przyjęła gości, poczęstowała ich dopiero co przyrządzoną tradycyjną szkocką potrawą haggis.
Po kolacji zaproponowała gościom po szklaneczce whisky, po czym każdemu z obu panów wręczyła klucz do osobnego pokoju. Wczesnym rankiem, panowie zjedli śniadanie, zapłacili gotówką i odjechali.
Kiedy kilka lat później przejeżdżali obok tego samego zamku, jeden z przyjaciół zaczął cicho:
– Muszę Ci coś wyznać, tylko nie wiem, jak to powiedzieć.
– Mów wprost, śmiało.
– Otóż tamtej nocy przeżyłem z panią domu niesamowitą przygodę miłosną. Była u mnie prawie do rana.
– To wspaniale, ale dlaczego mi to mówisz?
– Kiedy nad ranem spytała, jak się nazywam, spanikowałem, podając jej twoje imię i nazwisko.
– No, nareszcie, teraz już wszystko rozumiem. Nie przejmuj się, bynajmniej nie sprawiłeś mi przykrości. Ta kobieta zmarła dwa lata temu, zostawiając mi w spadku cały majątek. Ten zamek należy teraz do mnie i dzisiaj właśnie tu będziemy nocować.
***
1. W MAGICZNYM OGRODZIE MYŚLI 11
Myśli rodzą się w międzyczasie
Felieton o postrzeganiu i byciu postrzeganym
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.